wtorek, 17 czerwca 2014

5.

*Oczami Zary*

Krew lała się ze mnie. Byłam przerażona. I jeszcze on. Chłopak, który jest dla mnie tak bardzo wredny, ale ma w sobie TO COŚ. Cokolwiek to było, byłam nim oczarowana.
-Teraz może zaboleć.-powiedział opiekuńczym głosem. Najpierw przeszedł mnie zimny dreszcz, później uderzyła we mnie fala bólu. Zaciskałam pięści na swoich biodrach.

*

Po wszystkich cierpieniach wyglądałam prawie jak mumia. Na ciele pełno plasterków, bandaży i przerażenie w moich oczach. Do sali wszedł Holmes.
-Zara, Styles odwiezie Cię do domu. Nie jesteś w stanie dziś pracować. I masz jeszcze kilka dni urlopu. Kuruj się.-rzucił w moją stronę. Pokiwałam głową i podniosłam się z fotela. Rozebrałam szpilki, które już jak szpilki nie wyglądały. Zeszłam do auta. Milczałam.
-Hej, czemu milczysz?-Loczek przerwał niezręczną ciszę.
-Mam lęk.-odpowiedziałam trzęsącym się głosem. On lekko położył rękę na moim udzie. Przeszedł mnie dreszcz, lecz nie odsunęłam ręki. Sama tego chciałam. Kilka minut później znaleźliśmy się obok mojego mieszkania.
-Masz tutaj mój numer. Jakbyś coś potrzebowała, dzwoń.-wręczył mi karteczkę. Skinęłam głową i wysiadłam z auta. Popędziłam do domu. Robiłam wszystko w tempie TURBO. Miałam ogromnego cykora. Dopiero kiedy zakluczyłam drzwi poczułam, że jestem bezpieczna. Przebrałam okrwawione ciuchy. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w moim ulubionym szlafroku, włączyłam jakiś dramat, ale po niespełna godzinie ktoś zapukał do moich drzwi.

(...)

niedziela, 18 maja 2014

4.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka w telefonie.
-A któż to?-spojrzałam na wyświetlacz.-Nieznany numer?-zdziwiłam się.-Halo?
-Redaktor Holmes się kłania.
-Witam. Słucham?
-Jak idzie współpraca?-spytał pełen nadziei.
-Ehh... Niech Pan do niego zadzwoni.-wzdychnęłam.
-No dobrze.. to nie przeszkadzam. Do jutra.-pożegnał się.
-Do jutra.
Wyszłam ze Starbucks'a z zimną kawą. Poszłam w kierunku swojego mieszkania. Dotarłam do swoich czterech kątów. Poszłam pod prysznic i skierowałam się do łóżka, aby rano wstać.

*


*Oczami Harry'ego*


Rano znów prawie spóźniony przyszedłem do pracy. Pani modnisi oczywiście nie było. Coraz bardziej trzymałem ją na dystans. Znów się wkurzyłem. Poszedłem Holmes'a.

-Gdzie jest ta moja 'wspólniczka'?-spytałem z aprobatą.
-Nie wiem. Miała być o wpół do dziesiątej, a jest 12.30.-mruknął. Nagle do pomieszczenia wpadła ona. Cała posiniaczona, ledwo trzymała się na nogach, rozcięty łuk brwiowy. Wyglądała tragicznie.
-Co się stało?!-Holmes podbiegł do niej i usadził w miękkim fotelu.
-Napadli..-wystękała ledwo żywa.
-Kto?
-To chyba Ci, którzy zaatakowali naszą ofiarę.
-Opatrz ją Styles! Natychmiast!-wydał rozkaz rzucając mu apteczkę.

(...)

czwartek, 8 maja 2014

3.

Nieznośny dźwięk budzika dawał się we znaki. Przykrywałam się kołdrą bardziej, aby zagłuszyć panujący w pokoju hałas. Na marne. Zwlokłam się z łóżka. Z szafy wygrzebałam to: 


Lubiłam swoją pracę, ale uwielbiałam też dobrze i modnie wyglądać. Poszłam w kierunku łazienki. Do wanny nalałam wody i dodałam płynu do kąpieli. W tym czasie rozebrałam się. Weszłam do wody i wykąpałam się. Po kąpieli porządnie wysuszyłam swoje ciało, ubrałam się i wymalowałam. Pokierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie latte, zjadłam kanapkę, do torby spakowałam sobie batonika musli, na nogi włożyłam szpilki, wzięłam w rękę torbę i wyszłam z mieszkania zakluczając drzwi i wrzucając metal do torby. Zeszłam na dół i szybko wskoczyłam do auta. Przekręciłam kluczyki w stacyjce i odjechałam. 

*

Po przeciśnięciu się w korkach dojechałam w końcu do biura, gdzie czekał na mnie już redaktor Holmes.
-Jaka punktualna!-spojrzał na zegarek, ja tylko posłałam mu uśmiech.-To jest Twój wspólnik.-do sali wszedł chłopak. Dość wysoki, miał rozmierzwione, lokowane włosy i co najważniejsze piękne, szmaragowo-zielone, wielkie oczy. Z charakteru widać było, że laluś.
-Styles, to Zara. Poznajcie się.-wskazał palcem na mnie po czym wyszedł z pomieszczenia. Wstałam i wyciągnęłam rękę na powitanie.
-Zara Walter.
-Serio? Serio myślisz, że jestem typem człowieka, który wita się z wszystkimi nowo poznanymi?-mruknął chłopak. Wywaliłam na niego oczy. Nikt nigdy mnie tak nie potraktował. A nie mówiłam, że laluś? I to w dodatku gburowaty. Byłam wściekła. Wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami tak głośno, że cała redakcja odwróciła się w moją stronę.

*Oczami Harry'ego*

Co za laska?! Wspólniczka... Akurat! Wielka modnisia! Owszem jest piękna. Jak ją zobaczyłem to aż nogi się pode mną ugięły, ale widać, że jest lalunia. Nie lubię takich osób. Po prostu są upakażające. Mam nadzieję, że dziś nie musimy zacząć pracować. Muszę oswoić się z tą chorą sytuacją.

*Oczami Zary*

Wyleciałam z redakcji jak Ksawery. Wpadłam do auta i pojechałam do Starbucks'a. Zamówiłam ulubione Latte, usiadłam i zaczęłam czytać jakąś gazetę. Artykuł na pierwszej stronie bardzo mnie zaciekawił, więc wlepiłam w niego oczy i poczęłam czytanie.

(...)

poniedziałek, 5 maja 2014

2.

Jak co dzień rano Gabriella przyszła mnie obudzić.
-Zara, wstawaj.-mówiła.
-Wstaję, wstaję. Która jest?
-4.15-posłała mi ciepły uśmiech.
-Czyli za godzinę mam wylot.-wyszłam spod jeszcze nagrzanej, śnieżnobiałej kołdry i pokierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i wykonałam wszystkie podstawowe czynności. W korytarzu zastałam spakowaną walizkę, a na stole śniadanie.
-Dziękuję Gabi. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.-podeszłam i przytuliłam przyjaciółkę.
-Na pewno byś jeszcze spała i obudziłabyś się o godzinie 5.-zaśmiała się.
-To z pewnością.-uśmiechnęłam się i usiadłam do ciepłego śniadania. O godzinie 5.03 weszłyśmy do auta i pojechałyśmy na lotnisko. Gabi odprowadziła mnie do samolotu. Widać, że była smutna. 
-Micha, wszystko będzie dobrze.-przytuliłam ją ledwo powstrzymując łzy.-Będę dzwonić kilka razy dziennie. Istnieje jeszcze Skype. Spokojnie.
-Dobrze.-odpowiedziała zachrypnięta.
-Lecę, bo się spóźnię.-jeszcze raz przytuliłam przyjaciółkę i pobiegłam na ruchome schody, które prowadziły do pasu startowego samolotu.

*

Podróż minęła mi bardzo spokojnie. Praktycznie całą drogę spałam. Kiedy odebrałam wszystkie swoje walizki, wyszłam przed budynek lotniska i zobaczyłam wysokiego, ciemnowłosego, starszego faceta. 
-Panna Walter?-spytał.
-Tak, to ja.
-Redaktor naczelny Lukas Holmes, miło mi.
-Zara Walter, mi również.-uścisnęłam rękę mężczyzny.
-Zapraszam do auta.-podbródkiem wskazał na kawowego vana. Wsiadłam do niego posłusznie, a kierowca zawiózł mnie do moich nowych czterech kątów.

*

Mieszkanie było bardzo przytulne, ładnie urządzone, z widokiem na jakieś malutkie osiedle. 
Postanowiłam od razu wziąć prysznic i położyć się spać. Na marne. Nie mogłam zasnąć. Bałam się, że nie zdążę do pracy. W końcu nie było Gabrielli i nie ma mnie kto budzić. Wzięłam jakąś książkę do ręki i zaczęłam ją czytać. Sen w końcu wziął nade mną górę i zasnęłam.

(...)

niedziela, 4 maja 2014

1.

-Zara...Zara!-słyszałam pomrukiwanie Gabrielli nad moim uchem. 
-Czego?-mruknęłam.
-Wstawaj. Spóźnisz się do roboty.-ściągała ze mnie kołdrę.
-Może doszły Cię słuchy, że nie chce mi się dzisiaj tam iść?-spytałam.
-Wiem, wiem..ale musisz. Nie masz innego wyjścia.-wyciągnęła mnie z łóżka. Z jednej strony jestem szczęśliwa, że jest u mnie codziennie rano i mnie budzi, bo pewnie gdyby nie ona przespałabym cały dzień. Wyczłapałam się posłusznie spod ciepłej kołdry i poszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam się jak do mojej pracy należy, czyli czarna spódnica, biały t-shirt, marynarka i szpilki, wymalowałam się i poszłam do kuchni. Przy wysepce kuchennej czekała już na mnie Gabriella z kawą.
-Dziękuję.-powiedziałam, biorąc od niej gorący napój.-Dziś jedziesz do pracy ze mną?-spytałam grzecznie.
-No oczywiście.-posłała mi słodki uśmiech. Dokończyłyśmy kawę, wyszłyśmy z mieszkania i pojechałyśmy do redakcji. Samochód zaparkowałam przy Southwark Street i pognałam z przyjaciółką do pracy.
-Dzień dobry szef!-powiedziałyśmy wstawiając się do biura naszego pracodawcy. 
-Witam zespół.-posłał nam miły uśmiech. Pan Cook był przemiłym człowiekiem. Bardzo go szanowałam, również jak i Gabriella.-Dziś zajmiecie się sprawą zmarłego wczoraj Pana Michael'a Walker'a.-byłyśmy redaktorkami z wydziału zabójstw. Bardzo nas to kręciło.-Gabriella, w waszym pokoju macie pytania i za jakieś 30 minut będzie u Was rodzina zabitego. A Zara niech chwilkę u mnie zostanie.-moja przyjaciółka wyszła z sali i przeszła do naszego pokoju.-Zara. Mam dla Ciebie zadanie specjalne. Będziesz musiała sama lecieć do Nowego Yorku i zająć się sprawą zbitej na śmierć Anne Midnight. Jutro masz wylot. A tu bilet. Na lotnisku będzie czekał na Ciebie pan Holmes. On wszystko Ci wytłumaczy.-powiedział.
-Tak jest szef!-odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pomieszczenia do mojego miejsca pracy. Po bardzo długich rozmowach z rodziną zmarłego w końcu zakończyłam pracę w biurze. Zakluczyłam drzwi i wraz z Gabriellą wyszłyśmy z pracy. Zegar ukazywał 17.10, więc postanowiłyśmy pojechać na jakiś lunch. W restauracji siedziałyśmy bardzo długo. Bardzo dużo rozmawiałyśmy i właśnie za to kochałam Gabriellę. Nie dość, że potrafiła wesprzeć to jeszcze pocieszyć. Była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. W domu byłam późnym wieczorem, bo stwierdziłam, że jeszcze pójdziemy na lampkę wina do Gabi. Miała być lampka, a skończyło się na całej butelce. Upita poszłam pod prysznic i wybrałam się spać, bo musiałam wcześnie wstać.
(...)